Zamek w świeciu, Gotycki zamek z wieżą krzywą

Pierwsza w tym roku wyprawa, i wybrałem się do Świecia, a dokładniej do krzyżackiej warowni w Świeciu. A żeby było weselej dostałem się tam jeszcze przed oficjalnym otwarciem dla zwiedzających, że tak powiem na “pokazy przedpremierowe”. Więc tegoroczny sezon uważam za otwarty. Swoją drogą było to moje drugie podejście do Świecia. Pierwsze odbyło się mniej więcej rok temu, ale wtedy odbiłem się od ogrodzenia okalającego zamek podczas remontu. Tak przy okazji jest to też pierwsze miejsce, gdzie zdjęcia zrobiłem nowym aparatem, test w warunkach “bojowych” zaliczony.

Na dobry początek gród książęcy

Na pomysł zbudowania tutaj założenia obronnego pierwsi wpadli pomorscy książęta, stawiając swój gród. Prawdopodobnie usytuowali go na nadwiślańskich stokach, zwanych potocznie “Diabelskimi górami”. W tym miejscu gród funkcjonował przypuszczalnie do roku 1243, by decyzją księcia Świętopełka II przenieść się na półwysep położony nisko w widłach Wisły oraz Wdy. Przypuszcza się, iż było to konsekwencją zdobycia przez Krzyżaków pobliskiego grodu, Sartowic. Jednak Krzyżacy mieli z tą inwestycją pewien problem, i starali się wszelkimi sposobami utrudnić jej ukończenie. Polakom się jednak udało i przez kolejne 60 lat potężna jak na ówczesne czasy warownia służyła za rezydencję władcy. A nawet przez pewien okres była stolicą XIII-wiecznego Pomorza.

Bratankowie Łokietka obroną dowodzą

W sierpniu roku 1309 Krzyżacy przystępują do zdobywania Świecia, w tym czasie było ono już jedynym polskim grodem na tych ziemiach. Oblegającymi dowodził pruski, krajowy mistrz Henryk von Plotzke, natomiast broniących się prowadzili dwaj bratankowie Władysława Łokietka, zwani Przemysławem i Kazimierzem, pomagał im kwiat polskiego rycerstwa oraz rycerstwo pomorskie pod dowództwem Bogumiła Leszczyca. Gród by warownia dość solidną i dobrze ufortyfikowaną, więc Krzyżacy widząc iż siła dużo tutaj nie ugrają zastosowali broń psychologiczną. Mianowicie na wprost grodu wznieśli kilka szubienic i stwierdzili, iż na dniach gród zdobędą, a jak już zdobędą to obaj książęta na tych szubienicach zawisną. Chyba że się poddadzą to wtedy nie zawisną. A na dowód tych słów codziennie wieszali kogoś ze schwytanych we wsi, czyli można by rzec, iż urządzali łapanki.
Jednak ten jakże cudowny pomysł na nic im się nie zdał, albowiem na nikim nie zrobiło to wyższego wrażenia. Wszak wśród codzienności wieków średnich nie stanowiło to czegoś nadzbyt niezwyczajnego. Więc oblężenie trwało nadal.

Dowódco, zdrajca w szeregach

Nastąpił więc pat, przełamała go dopiero zdrada jednego z obrońców, Andrzeja Cedrowicza, który przekupiony przez Krzyżaków ichnim złotem poprzecinał sznury kusz, i połamał cały wojenny rynsztunek. Mistrz krzyżacki wielce tym faktem ucieszony, z werwą zabrał się do zdobywania grodu, począł więc atakować ciągłymi i silnymi szturmami. Sytuacja obleganych stała się tragiczna do tego stopnia, iż zawarli z krzyżakami układ o honorowej kapitulacji. Pod koniec września Bogumił wraz z rycerstwem bezpiecznie opuścił Świecie, i pokornie udał się w drogę do Polski.

Zakładamy komturstwo w Świeciu

Po zdobyciu grodu w roku 1317  założono weń komturstwo. Jego pierwszym komturem był Dietrich von Lichtenhein. Początkowo jego siedzibę stanowił zdobyty gród, lecz już w roku 1335 ówczesny komtur Konrad von Bruningheim rozpoczął murowaniu nowego zamku konwentualnego. Jednak zasadnicze prace przy jego budowie prowadził jego następcę Gunter von Hohenstein w latach 1344-1350, i mimo iż za rok końca budowy uznaje się lata około 1350, to inwestycje na zamku w Świeciu ciągnęły się jeszcze długo, do końca XIV wieku. Świadczy o tym zapis z inwentarza komturii mówiący o dużej produkcji materiałów budowlanych w roku 1392.

W Świeciu warownia kluczowa, komturstwo dość wpływowe

Zamek w Świeciu był swojego czasu jednym z bardziej kluczowych zamków w systemie obronnym południowej granicy krzyżackiego Pomorza Gdańskiego, a świeckie komturstwo było jednym z bardziej wpływowych w całym krzyżackim państwie. Było też dość bogato uzbrojone, wspomnę tu tylko o tym, iż  w roku 1377 jako drugie komturstwo po Lipieńku zostało wyposażone w broń palną, więc musi to o czymś świadczyć, że dowództwo zafundowało tę technologiczną nowość akurat Świeciu.

Wielka wojna z Polską

Podczas wielkiej wojny z Polską konturem na świeckim zamku był Henryk von Plauen. Na chwilę przed każdemu znaną bitwą pod Grunwaldem, w rejonie Świecia operował oddział polski pod komendą Jana Brzozogłowego. Oddział ten 5 lipca 1410 roku, na dziesięć dni przed Grunwaldem pokonał w jednej z potyczek zakonną formację wysyłając na tamten świat m.in pięciu rycerzy braci zakonnych. Przypuszczalnie przez to von Plauen spóźnił się na Grunwald, co nie tylko uratowało mu życie, ale też pozwoliło awansować. Ten na wieść o przegranej zakonu czym prędzej wybrał się do Malborka, organizując na miejscu skuteczną obronę przed triumfującymi wojskami polskimi.  Jego postępowanie zostało docenione przez konwent zakonny, z tego też powodu rokiem 1410 został wielkim mistrzem zakonu, zastępując zmarłego Ulricha von Jungingena.
Sam zamek w Świeciu dowodzony przez Michała Kuchmeistera (swoją drogą ten też został w przyszłości wielkim mistrzem) nie skapitulował. Polskie wojska musiały zadowolić się samym miastem. Zarząd nad nim objął bydgoski starosta Dobiesław Puchała.
W wyniku pokoju toruńskiego podpisanego w roku 1411 zakon zrzekł się ziemi dobrzyńskiej w Żmudzi, lecz całe pomorze, w tym Świecie pozostało w jego władaniu.

Krzyżaków kadrowe problemy

Pewnego pięknego dnia stan mieszczański Świecia stwierdził, iż zakon zbytnio się “panoszy”, nadużywa władzy i ogólnie wprowadza rozbuchany fiskalizm. Skupia się wiec na zakonie wszelka niechęć mieszczan i wpada on w spore tarapaty kadrowe i finansowe. Świadczy o tym to, że na początku roku 1454 na zamku w Świeciu przebywa tylko 20 osób, z czego 15 jest służbą. Komtur Erchard von Gansrode stwierdza więc, iż sytuacja jest tragiczna, pakuje skarbiec i wszelkie swoje zabawki, i eksportuje się do Malborka.
Polacy widząc to, co się właśnie stało, 6 lutego zaczynają w Świeciu w pełni szczęścia zdobywać. Już po dwóch tygodniach zmęczona załoga obrońców uznaje, iż nie warto się dłużej męczyć, zgłasza więc gotowość do kapitulacji. Następnego dnia komtur domowy w zamian za nietykalność przekazuje warownię w ręce polskiego dowództwa, a te daje ją pod opiekę włocławskiego biskupa.

Spokoju dość mało, bo tylko pięć miesięcy

Zamek w Świeciu nie nacieszył się zbyt długo spokojem, albowiem już pięć miesięcy po wydarzenia z poprzedniego akapitu, czyli 10 lipca 1454 roku grupa zaciężnych z Gniewu (mam plan się tam niedługo pojawić, więc zapraszam do newslettera, dam znać jak tylko się tam pojawię) pod rozkazami komtura gniewskiego Hansa Remchibgena robi świeckiej załodze niespodziankę, i najeżdża miasto, zabija burmistrza i bierze w niewolę trochę mieszczan i rezydujące tam rycerstwo polskie. Wbrew temu czego można by się spodziewać, Krzyżacy zupełnie nie są zainteresowani zamkiem.
Ówcześnie na zamku panował wojewoda brzeski Mikołaj Szarlejski wraz z dobrzyńskim podkomorzym Janem Kościeleckim. Następnie jako nagroda przechodzi pod panowanie czeskiego najemnika Oldrzycha Czerwonki, który to ma plan zarobić na pobliskiej Wiśle. Rozpoczyna więc kontrolę żeglugi, co poważnie uderza w krzyżackie interesy, i co by nie mówić trochę ich zdenerwowało. Więc w nocy z 10 na 11 listopada 1460 roku Czech zwany Bernardem Szumborskim wraz z grupą 40 chłopa przepływa Wisłę, przekupuje wartownika, i ten oto dość szybki sposób zdobywa zamek wysoki i wieżę.

Toruń przychodzi z odsieczą

Czech wraz z ekipą nie nacieszyli się spokojem zbyt długo, albowiem tylko pięć dni. Po tych dniach lojalni Polsce torunianie pod komendą burmistrza Jana von Loe przybywają do Świecia w liczbie osiemdziesięciu, jednak było to trochu za mało by Krzyżaków pokonać. Więc w ciągu kilku dni oddział ten rozrasta się do dość potężnej finansowanej przez toruńskich mieszczan formacji. Pokonanie Niemców leżało wtedy dość mocno w ich interesie, albowiem pokonanie ich oznaczało koniec kłopotów z transportem po Wiśle. Walczyli tak przeszło sześć miesięcy bez wyższych sukcesów, by w czerwcu roku 1461 Polacy zrobili podkop pod murami. W ten sposób udało się warownię, lecz z wyłączeniem wieży głównej. Ta broniła się aż do 16 października, kiedy to wygłodzona i trapiona chorobami załoga, nie miała już innego wyjścia i musiała skapitulować. Na jej miejsce zaraz weszli mieszczanie świeccy, chcąc w ten sposób zapewnić sobie zwrot poniesionych kosztów. Wyliczyli oni, iż wynosił on 5000 grzywien, inaczej jedną tonę srebra.

A więc pokój, drugi toruński.

Rokiem 1466 zamek w Świeciu na mocy podpisanego w Toruniu pokoju znajduje się w granicach Rzeczypospolitej, a warownię podzielona na dwie strefy. W jednej, czyli w podzamczu rozgościły się wojska polskie. Natomiast druga znalazła się w posiadaniu władz Torunia, który to oddaje go królowi Zygmuntowi I. Od roku 1520 Świecie było siedzibą królewskich starostów. Jeden z tychże starostów, Jerzy Konopacki Drugi drugą połową wieku XVI trochę zamek przebudował. Przy czym liczył iż kosztów tych nie poniesie, albowiem zostaną one wliczone w dzierżawę, oj się srogo zdziwił.
Podczas szwedzkich najazdów Świecie podlegało królowej Marii Ludwice. Wraz z początkiem października 1655 roku generał szwedzki Henryk Horn rozbił pod miastem cztery hufce naszego pospolitego ruszenia, wziął do niewoli polską piechotę, i w pełni szczęścia zajął zamek.

Widoczny kawałek oryginalnego fresku.

Już nie zamek w Świeciu, a ruina w Świeciu

Po wojnach ze Szwecją zamek w Świeciu nie powrócił już do swej dawnej świetności. W roku 1665 po oględzinach stwierdzono, iż “zamek przez Szwedów zrujnowany i wewnątrz spalony tak, że tylko mury zostały, a nad kaplicą i ryntarzem dach zły i dziurawy”.
Pod koniec XVIII wieku warownia pełniła już tylko funkcje mieszkalne, następnie robiła za magazyny soli. A na początku kolejnego stulecia posłużyła jako źródło cegły. Rozbiórkę wstrzymał dopiero Fryderyk Wilhelm II, który wykazał zainteresowani losami warowni, i w latach 1843-45 odnowił wieżę główną.
Od roku 1875 do początku pierwszej wojny światowej zamek był pod administracją niemieckich władz budowlanych. W tym czasie przeprowadzono też pierwsze prace zabezpieczające. Na końcu XIX wieku zachodniopruski konserwator zabytków wpadł na pomysł objęcia Świecia ichnim programem ochrony zabytków, czyli programem Cohausena. W wyniku tego korony murów nakryto betonowymi czapami.
Wraz z początkiem wieku XX Conrad Steinbrecht inwentaryzuje zamek. Stwierdza on, iż ocalałe do 2/3 wysokości skrzydło północne częściowo zachowało swą wieżę północno-wschodnią i całkowicie zachowało (wyremontowaną) więżę północno-zachodnią. Zachowało się też trochę zamkowych piwnic

Co zaczyna się dziać, remoty, remonciki

Na dwa lata przed początkiem nowego wieku, czyli w roku 1898 na zamku w Świeciu odbywa się pierwszy zlot Nadwiślańskiego towarzystwa Gimnastycznego “Sokół”. Od tego roku towarzystwo to będzie dość często gościć na zamku, i na jego terenie ćwiczyć. Niedługo później wybudowano boisko, a w roku 1912 odbyły się tutaj zawody sportowe. Otwarto też pobliską restaurację o jakże pasującej nazwie “Zamkowa”.
Następnie w 1929 roku na zamku rozpoczyna działalność firma meblarska Błachowskiego.
Pod koniec II wojny światowej podczas walk o wyzwolenie Świecia w zamkową wieżę uderza pocisk, wyrywa on dwa zęby krenelaża, i częściowo uszkadza północną jej część. Wprawdzie zaraz po wojnie ją odbudowano ale też, na kolejne dwie dekady zamek pozostawiono samemu sobie.
W roku 1970 rozpoczęto największe od czasów średnich prace remontowo budowlane. Podwyższono wtedy zamkowe mury, zwieńczono je gankami strzelniczymi oraz położono strop, lecz niestety nie udało się odtworzyć oryginalnego wyglądu dachu. Odbudowano też basztę północno-wschodnią, wraz z jej charakterystyczną cylindryczną klatką schodową. Odbudowane także ogrzewanie z epoki, czyli pod podłogą umieszczono piece z kanałami, którymi płynęło ciepło. Wypełniono także ubytki w murach, wymieniono zniszczoną cegłę, oraz odbudowano niezbędną stolarkę.

Szemrane zamkowe towarzystwo

Zamek odbudowano, mając jako cel zaadoptowanie go na potrzeby kulturalne, lecz plan się spektakularnie sypnął. O ile jeszcze na początku lat 80. organizowane jakieś tam imprezy dla Świecian. To z czasem obiekt nie użytkowany, stał się prosto mówiąc meliną. Spotykało się tu różne szemrane towarzystwo w celach zażywania różnych substancji. Po roku 1989 coś się ponownie obudziło, i OKSiR począł organizować koncerty, festyny i inne temu podobne wydarzenia. Nawet miały tu być koncerty i dyskoteki disco-polo. Jednakowoż miastu się to nie spodobało i delikwenta od tego pomysłu szybko odesłano z kwitkiem. Poczęto kolejny remoncik, i zamek w Świeciu na początku czerwca roku 2002 udostępniono turystą.
A żeby było weselej w czerwcu i sierpniu roku 2019 r. zamek został okradziony z cegieł przez nieznanych sprawców, w wyniku czego dewastacji uległ XIV-wieczny mur obronny.

Krzywa Wieża w Polsce, najwyższa

Zamek w Świeciu może pochwalić się najwyższą w Polsce udostępnioną zwiedzającym krzywą wieżą. Ma ona 34 metry wysokości i 106 cm odchyłki od pionu. Dość fascynujące są też schody prowadzące na tę wieżę, ciasne, kręte, ciemne. Ale po wejściu na szczyt ukażą nam się piękne widoczki na panoramę Świecia, a nawet Grudziądza jeśli dopisze szczęście.

 

Możemy odtrąbić sukces

Niedawno zamek przeszedł kolejny remont, zakończył się on 12 stycznia 2024 roku. W ramach tego remontu w refektarzy odtworzono historyczne gwiaździste sklepienie. Wykorzystano przy tym ręcznie wypalane cegły, dokładniej 15 tysięcy takich cegieł, być może wypalonych w piecu hoffmana (takie małe wtrącenie).
Ja się na zamek napatoczyłem 13 stycznia, chwilkę po zakończeniu remontu. Więc można by rzec, iż byłem w pierwszej setce zwiedzających nowo wyremontowany zamek. A i być może jestem pierwszym publikującym zdjęcia po nowym remoncie.

 

Galeria

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Wszystkie komentarze

Przeczytaj także

0
Będę wdzięczny za opinię, skomentujesz?x