Czym jest dla polskiej historii rozpoczynająca II wś. obrona Westerplatte chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć. O godzinie 4:43 w książce pokładowej przebywającego z wizytą niemieckiego pancernika “Schleswig-Holstein” odnotowano:
Okręt idzie do ataku na Westerplatte
(Schiffgeht zum Angriff auf Westerplatte wor)
Godziną 4:48 salwą z tego pancernika oficjalnie rozpoczął się najtragiczniejszy w skutkach konflikt, rozpoczęła się II w.ś. Nadeszła godzina próby, próby wieloletnich wysiłków polskich żołnierzy na Westerplatte mających na celu wzmocnienie obronności składnicy. Taktyczna myśl polskich oficerów, praca setek rąk żołnierzy, po 13 latach, 7 miesiącach i 11 dniach przechodziła próbę najcięższą, próbę przeciwstawienia się nawałowi ognia z wody, lądu i powietrza.
O godz. 4.45 dnia 1 września pancernik “Schleswig-Holstein” rozpoczął bombardowanie Westerplatte. Bombardowanie trwa
Tak brzmiała krótka, acz tragiczna wiadomość przekazana przez mjr. Sucharskiego o godzinie 4:50 dowództwu Marynarki wojennej w Gdyni.

Tajne przez poufne, tajemne umocnienia Westerplatte
Po I w.ś Liga narodów przyznała półwysep Westerplatte Polsce, jednak zgodnie z jej postanowieniem Polska nie mogła posiadać na tym terenie umocnień oraz ciężkiej broni. Lecz Polska postanowiła kreatywnie obejść to postanowienie, więc każdy cywilny budynek na półwyspie był przystosowany do potrzeb wojskowych, a przystosowanie to było tak tajne, że sami żołnierze o tym nie wiedzieli. Budowę tych umocnień zlecono mjr. Stefanowi Fajbiszewskiemu, był on komendantem placówki, od drugiej połowy 1933 roku.
Powstało więc sześć wartowni, które umożliwiały walkę z wrogiem w strategicznych miejscach, oraz liczne budowle pomocnicze, wszystko to było utajnione. Gdyby nie to obejście postanowienia ligi narodów historia Westerplatte potoczyłaby się znacznie inaczej.

Wojna była spodziewana
Pierwszy raz alarm podniesiono w marcu, a dokładniej 22 marca. Obawiano się wtedy ataku niemieckiej floty powracającej z „pokojową wizytą” z Kłajpedy. Kiedy alarm okazał się fałszywy, przygotowania ruszyły pełną parą, a major Sucharki (dowódca od 3.12.1938r) zaczął żądać ludzi i sprzętu do obrony. W wyniku jego działań załoga urosła do 210 osób (razem z cywilami), oraz przemycono armatę polową wzór 02/26 kalibru 75 mm wraz z 330 nabojami do niej, oraz dwa działka przeciwpancerne wz. 36 kalibru 37 mm i 400 sztuk amunicji. Jako wsparcie przemycono cztery moździerze Brandt kalibru 81 mm i 860 pocisków. Ponadto 16 sztuk ckm-ów i 25 lkm oraz spora ilość amunicji do nich. Na każdą sztukę ckm-u przypadało 25 tysięcy amunicji, a na lkm po 5 000. Poza tym na stanie było 160 karabinów oraz 40 pistoletów, i trochę granatów dla piechoty.

7 dni bohaterstwa
I była żołnierska krew, ludzka krew, polska krew […]. Krew lejąca się obwicie, a niepotrzebnie. W wojnie, której mogło nie być, której nie powinno być.
Zbigniew Załuski “Drogi do pewności”
25 sierpnia do Westerplatte z „przyjacielską” wizytą przypłynął „Schleswig-Holstein. Co warto zaznaczyć to fakt, iż był to przestarzały okręt szkolny pochodzący z 1906 roku. Był uzbrojony w 4 działa 280 mm oraz 10 dział 150 mm. Przy okazji należy rozprawić się z mitem, iż okręt ten atakował od morza, otóż nic bardziej mylnego. Okręt ten owszem przez chwilę cumował naprzeciw Westerplatte, ale w dzień ataku zajął pozycję na załamaniu kanału portowego, miał tam doskonałe pole do ataku, a strona polska nie mogła go za bardzo tak dosięgnąć, obawiając się tego, że zaatakuje sama siebie. Ostateczne odiczanie do ataku rozpoczeło się pojedyńczym wystrzałem pistoletu o 4:30. Wtedy też okręt rozpoczą ostrał półwyspu, i oficjalnie rozpoczełą się II wojna światowa. Na 210-osobową załogę obrońców planowano uderzyć dwoma kompaniami policji, batalionu SS-Heimwehr oddziału piechoty morskiej, oraz kompania obrony wybrzeża wraz z oddziałem przewożonym przez pancernik. Niemcy dysponowali więc olbrzymią przewagą w ludziach i sprzęcie, jednak nie spodziewali się takiej obrony.