W okolicach Recza kilka razy już byłem, a to przejazdem, a to przy okazji. Ale też nigdy nie byłem dokładnie w Reczu, a i szkoda bo znajduje się tam obiekt dość ciekawy. A mianowicie rozsypujący się wiatrak typu Holenderskiego. Aż żal patrzeć na ten widok, ale też i zachwyca jednocześnie.
Miedzywojenny, unikalny wiatraczek
Wiatrak w Reczu, mógł powstać w roku 1935 lub też 1937, za sprawą Władysława Mroza. Był to wiatrak 4-piętrowy, podpiwniczony na ceglanej podmurówce.
Dzisiaj możemy sobie tylko wyobrażać jego prezencję w latach świetności. I przy okazji też unikatowość, albowiem wiatraki typu holenderskiego były budowlami dość unikalnymi w tym rejonie. Są i nadal a będą jeszcze bardziej, albowiem jeszcze kilkadziesiąt lat temu, na terenie Pałuk, czyli pograniczu Wielkopolski i Kujawsko-Pomorskiego, różnego rodzaju wiatraki można było liczyć i liczyć, i się tak doliczyć do przeszło 100.
A teraz? A teraz powoli ubywają. I tak kiedyś ubędzie większość. Więc śpieszmy się oglądać takie wiatraki, bo niedługo możemy nie zdążyć.
Woli życia mu odmówić nie można.
Tak tam stojąc, i patrząc naszła mnie myśl „jakim cudem ten sterczący kawałek śmigła jeszcze się trzyma?” I tak idąc tym tokiem myślenia, jakim cudem ten wiatrak jeszcze stoi? Wszak wszelkie burze, i inne wichury mu tego zbytnio nie ułatwiają. Więc doszedłem do wniosku, iż może i wiatraki mają duszę? Wszak koźlaki traktowano niemal jak żywą istotę, to może holendry także. I ta dusza nie pozwala mu się rozpaść. I tylko trzyma go przy „życiu” by trwał dla następnych pokoleń i przypominał im dawną potęgę?