Katastrofa w Otłoczynie, czyli największa tragedia kolejowa w Polsce

Katastrofa w Otłoczynie

Czterdzieści trzy lata temu podróżni udający się z Torunia w kierunku Łodzi spali w pociągu, lub się do tego spania przygotowywali. Nie zdawali sobie jednak sprawy iż są to ostatnie godziny, a nawet minuty życia większości z nich. O zbliżającej się tragedii wiedzieli jedynie pracownicy kolei, lecz niestety nie mogli nic zdziałać, nic poza modlitwą. Nie mieli możliwości zatrzymać dwóch pędzących lokomotyw, pędzących prosto na siebie.

krzyż z napisem "aby życie mieli" Katastrofa w Otłoczynie

Pociąg jedzie po złym torze

Toruń, 19 sierpnia 1980 roku, godzina 4:18, ze stacji Toruń Główny odjeżdża opóźniony o pół godziny pociąg osobowy nr 5130 kierujący się do Łodzi Kaliskiej. Opóźnienie to wynikło z podczepienia 2 wagonów sypialnych przybyłych z Kołobrzegu. Pociąg zmierzał do stacji Aleksandrów Kujawski, gdzie planowo  miał się zatrzymać. Jechał torem szlakowym nr 2, czyli tym którym powinien.
Dwie minuty po wyjeździe pociągu ze stacji Otłoczyn bez zezwolenia i po nieprawidłowej drodze odjeżdża pociąg towarowy nr 11599. Jego maszynista, Mieczysław Roschek bez zezwolenia uruchomił pociąg, minął sygnał  Sr 1 Stój na semaforze wyjazdowym w kierunku Torunia Głównego, i wskutek rozprucia rozjazdu nr 10 wyjeżdża na szlak, na tor nr 2, czyli na ten na którym jest już pociąg osobowy.
Fakt ten został zasygnalizowany na nastawni wykonawczej Oc1 stacji Otłoczyn. Pełniąca tam służbę w feralnym dniu Zofia Wróblewska podjęła wszelkie działania mające zapobiec tragedii. Jednak nie zbyt była możliwość zawiadomić o nadchodzącej tragedii maszynistów, po prostu nie było środków i czasu.

na lewo kamień z tablicą z napisem "w tym miejscu dnia 19 sierpnia 1980 roku..." po prawo pomnik Katastrofa w Otłoczynie

Przerażający zgrzyt o 4:30​

Około godziny 4:30 na 99,312 kilometrze linii kolejowej nr 18 dał się słyszeć przerażający zgrzyt łamanego metalu. Oba pociągi zderzyły się czołowo, pociąg osobowy w momencie zderzenia miał prędkość około 85 km/h a towarowy 33 km/h. Na skutek zderzenia obie lokomotywy, trzy pierwsze wagony pociągu osobowego i także trzy towarowego praktycznie przestały istnieć. Zginęło 67 osób w tym 5 członków załóg obu pociągów. Maszynista pociągu towarowego zmarł na miejscu, pomocnik zmarł w szpitalu. Zaś w pociągu osobowym maszynista odniósł ciężkie obrażenia, natomiast jego pomocnik zginął na miejscu. Zginął także kierownik tego pociągu.
Gdy obu maszynistów dostrzegło się z około 150 m było już za późno, dramatyczne starania załóg stacji kolejowych nie mogły zmienić przebiegu wypadków. Nie zdążyli z poinformowaniem załóg na czas, czas który właśnie minął, a oba pociągi mknęły na spotkanie z przeznaczeniem.

Widok na wrak pociągu. Katastrofa w Otłoczynie
Wraki obu pociągów [1]

Ratujemy tych co warto ratować

O godzinie 4:45 o katastrofie w Otłoczynie zawiadomiono oddziały milicji obywatelskiej. Biorąc pod uwagę rozmiar zdarzenia i przewidywania w ilości ofiar do Otłoczyna skierowano oddziały straży pożarnej skąd tylko się dało, czyli Torunia, Aleksandrowa Kujawskiego i Włocławka. Na miejsce tragedii w Otłoczynie ściągnięto także oddziały Ludowego Wojska Polskiego wraz z dwoma pociągami ratunkowymi.
Jak wspominałem wcześniej uszkodzenia taboru osobowego były poważne, co też poważnie utrudniło akcję ratunkową. Rannych trzeba było wyciągać z powyginanych i po zakleszczanych wagonów. Część podróżnych poniosła też  śmierć na miejscu, nie tyle z powodu obrażeń, ile nieudzielenia pomocy na czas. Akcja była też utrudniona przez rozlany olej napędowy z lokomotyw, co wykluczyło użycie narzędzi do rozcinania metalu, gdyby nie ten fakt, to być może udałoby się uratować kilka więcej żyć.
Rannych rozwożono do najbliższych szpitali, czyli w Toruniu, Aleksandrowie Kujawskim i Włocławku, a ciała zmarłych składano w prowizorycznej kostnicy, na której miejscu dzisiaj stoi pomnik.
Z powodu braków organizacyjnych na miejscu nie urządzono szpitala polowego, lekarze ratowali życia tym co mieli, a mieli mało, i tym co było warto. Około 8:30 z rozbitej lokomotywy pociągu osobowego wyciągnięto ciężko rannego maszynistę Gerarda Przyjemskiego.

Zbliżenie na walizkę, na walizce kwiaty ze wstążką z napisem mateusz morawiecki, otoczona zniczami. Katastrofa w Otłoczynie

Czemu to się stało?

Do teraz zbytnio nie wiemy, dlaczego to wszystko miało miejsce. Jak wspominałem maszyniści pociągu towarowego zginęli na miejscu, a to oni mogli „rzucić” najwięcej światła na całą tę sprawę. Najbardziej prawdopodobną przyczyną tragedii w Otłoczynie jest po prostu czynnik ludzki w postaci maszynisty pociągu towarowego Mieczysława Roschka, którego to prokuratora koniec końców uznała winnym całej tragedii. Przemawia za tym fakt, iż kolejarz w dzień katastrofy pracował ponad 24 godziny pod rząd. Było to jawne złamanie zasad BHP i PKP, oraz wszelakich innych, ale szalejący w tym czasie kryzys zmuszał ludzi do niecodziennych poświęceń byle tylko zdobyć pieniądze na życie. W tym przypadku okazało się to zgubne. 

Katastrofa w Otłoczynie

Ostatnie zlecenie Roschka

Maszynista Roschek miał jako ostatnie zadanie odprowadzić pociąg towarowy nr 11599 ze stacji Otłoczy do Wrocek. Z powodu zmiany kierunku jazdy musiał po drodze przejechać przez stację Toruń Główny.
Maszynista zignorował sygnał „Stój!” na semaforze, wyjechał ze stacji Otłoczyn, „rozpruł” zwrotnicę i wjechał na tor na który nie miał najmniejszego prawa wjechać, czyi pod prąd.
W toku przeprowadzanego śledztwa wykazano, iż wszelkie urządzenia sygnalizacyjne były w pełni sprawne, obsługa stacji W Otłoczynie jak i obsługa nieszczęsnego pociągu towarowego była trzeźwa. Sam maszynista Roschek także był w pełni władz umysłowych, przemawia za tym fakt, że to on pierwszy rozpoczął hamować na widok zbliżającej się katastrofy. Podczas jazdy resetował także czuwak aktywny, będący swego rodzaju “zapobieganiem zaśnięciu maszynisty”. Działa on za zasadzie dawania sygnału optycznego i dźwiękowego co około minutę, a gdy maszynista nie zareaguje i czuwaka nie zresetuje, system wdraża nagłe hamowanie pociągu.
Pytanie zatem „co to się stanęło?” czy Roschek zatem uległ halucynacji, jak to twierdzi biegły okulista biorący udział w śledztwie. Miałaby ona polegać na pomyleniu kolorów, mianowicie maszynista stojący na stacji ma przed oczami dwa światła, czerwone „Stój!” i niebieskie zakazujące jazdy manewrowej. Okulista twierdzi iż zmęczony wzrok mógł “przesunąć” jedną z lamp na drugą i w sumie dać światło pomarańczowe, które oznacza przygotowanie się do jazdy. Ale wtedy maszynista mógł zauważyć, że właśnie “rozpruwa” zwrotnicę, i to też mogłoby go zaalarmować.

Grupa ludzi podczas akcji ratowniczej podczas Katastrofa w Otłoczynie
Wraki obu pociagów [2]

Spiskowe teorie dziejów

Katastrofa w Otłoczynie miała miejsce w dość burzliwym okresie dziejów Polski. Więc też wokół niej narosło dość sporo teorii spiskowych. Oto te co udało mi się znaleźć:

  • Do lokomotywy wsiadła osoba, która nie powinna tam być i sterroryzowała obsługę, nakazując uruchomienie pociągu i jazdę „pod prąd”, a krótko przed zdarzeniem wyskoczyła z pociągu i uciekła. Taka teoria była rzeczywiście badana przez prokuraturę, i została wykluczona.
  • Po zakończeniu usuwania wraku i wznowieniu ruchu przy prędkości max. 5km/h, obok miejsca tragedii przejechał pociąg towarowy z napisem na jednym z wagonów „Dzisiaj Otłoczyn – Jutro Gdańsk” lub też „Otłoczyn preludium Gdańska”
  • Miał to być zamach na podróżujących tą linią dygnitarzy partii komunistycznej. I owszem pociąg, którym dygnitarze często jeździli pokonywał tę trasę, ale kilka godzin później.
  • Pociąg towarowy był obroną przed wojskami radzieckimi zajmującymi Polskę, wojska te miały jechać pociągiem osobowym, lub też transport tychże wojsk jechał pociągiem nr. 11599
  • Była to wewnętrzna robota władz komunistycznych mająca na celu „przykrycie” ogólno-krajowych strajków Solidarności.
zbiżenie na znicze 2 obok siebie, 1 trochę z tyłu, po prawo szyna kolejowa Katastrofa w Otłoczynie

Niepisana zasada kolejarzy

Taką niepisaną, acz zapisaną zasadą wśród kolejarzy pochodzących z Bydgoszczy i Torunia jest nadawanie sygnału Rp1 „Baczność” podczas mijania miejsca katastrofy. Ja akurat miałem szczęście, albowiem chwilę po tym jak przybyłem na miejsce katastrofy usłyszałem nadjeżdżający pociąg, więc telefon w dłoń i go nagrałem.

Źródła fotografii historycznych:
1. PAP/Tadeusz Zagoździński PolskieRadio
2. PAP/CAF/Tomasz Langda PolskieRadio
3. PAP/CAF/Tomasz Langda PolskieRadio
4. PAP/Tadeusz Zagoździński PolskieRadio

Galeria

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Wszystkie komentarze

Przeczytaj także

0
Będę wdzięczny za opinię, skomentujesz?x